piątek, 4 stycznia 2013

Od Alice - CD historii Yamisa

Było super! W ogóle zapomniałam o bożym świecie, gdy bawiłam się z Yamis'em w wodzie. Myślałam, że on też nie przepada za tą cieczą, a tu proszę! Doskonale się bawiliśmy (z mojego punktu widzenia). Gdy siły nas opuściły, my opuściliśmy jezioro i położyliśmy się na trawę, tak by słońce na nas grzało, choć trochę byliśmy w cieniu... Głównie głowy mieliśmy skryte w "płaszczu" cienia. Zaczęliśmy paplać jak najęci o wszystkim i niczym. Począwszy o minionym dniu, a skończywszy na wyglądzie chmur. Po jakimś czasie Yamis zauważył samicę alfa. Chciałam wstać i przywitać przywódczynię, lecz basior szarpnął moją rękę na znak "siedź". Mama Yamisa zaczęła gadać o jakimś kamyku w kształcie śnieżki... Przy okazji była rozbawiona, chyba jeszcze nigdy nie widziała swojego syna rozmawiającego o... chmurach! Gdy alfa poszła Yamis znów zwrócił się do mnie.
-Tyle szumu o kamień...To robi się śmieszne. - mrukną.
- Śmieszne, czy nie obojętne. A wiesz widziałam, gdzieś taki kamień. - szepnęłam odwracając się na brzuch, by wysuszyć plecy.
- Tak, a gdzie? - zapytał kładąc ręce pod głowę.
- Wtedy w jeziorze, gdy skaleczyłam się w łapę...
- W tym jeziorze?
- Nie... W tym przy wodospadzie.
- Idziemy tak? Może mama da mi w końcu spokój. - bąknął wstając.
- No dooobra... - westchnęłam.
Pobiegliśmy nad tamte jezioro. Gdy tam dotarliśmy było już ciemno i chłodno.
- To szukamy. - powiedziałam wchodząc do wody. - Uuu... Zimno.
- Aż tak? - zapytał mocząc łapę. - Kurde! Zamarzniemy!
- Nie koniecznie... - odparłam ziejąc kulą ognia w wodę, temp. natychmiast wzrosła.
- Jak długo będzie ciepła?
- Cała nie długo, ale jeżeli będziemy mieć zapalone łapy to wokół nas będzie ciepło. - powiedziałam, a Yamis wszedł.
Zaczęliśmy szukać tej śnieżynki, czy kamienia, (kij z tym). Po jakimś czasie ujrzałam go. Pobiegłam po niego i zderzyłam się z Yamis'em. On też go zauważył nasze pyszczki były bardzo blisko siebie, milimetry dzieliły nas od pocałunku. Jednak ja nie chciałam go stracić więc zarumieniłam się i natychmiast odskoczyłam do tyłu. Przypominam, że zderzyliśmy się pod wodą. Basior wziął kamyk w zęby i wyszliśmy z wody. Nie poruszyliśmy jednak tematu tego co zaszło pod wodą. Stanęłam w ogniu, a Yamis powtórzył mój ruch. Byliśmy już susi. Znów położyliśmy się na trawie i gadaliśmy tak jak wcześniej... Język już mnie bolał, ale nie przestawałam mówić. ~To musi być miłość~ pomyślałam. ~No dawaj Alice! Powiedz mu co do niego czujesz~
- Yamis ja... Muszę ci coś wyznać. - powiedziałam odwracając się na bok, tak by widzieć go całego.
- Słucham...
- Ja... - nagle wpadł mi do głowy pomysł. - Chociaż nie...
- No powiedz.
- Nie.
- Powiedz.
- Nie.
- Skoro nie... Powiedz! + naciskał i co dziwne zaczął mnie łaskotać. Po kilkunastu minutach "tortur" przestał, a ja postanowiłam coś zrobić.
- Powiem ci, ale najpierw w coś się zabawimy.
- Dajesz. - powiedział pewny siebie. Ja stanęłam i sklonowałam się. - Wow...! Nie wiedziałem, że tak umiesz. O co chodzi w tej zabawie?
- Jak widzisz jest mnie teraz 10. Każda JA, gdzieś się skryje. Musisz odnaleźć prawdziwą mnie w 30 min. Jeżeli to zrobisz to powiem co coś. - te słowa wypowiedziałam ja i wszystkie moje kopie. - Gotowy? - powiedziałyśmy odbiegając. - 3...2...1... Szukaj!
Każda z nas była gdzie indziej... Ja schowałam się w jaskini za wodospadem. Czekałam z jakieś 15 min., aż basior mnie znajdzie.
- Mam cię! - krzyknął, a ja aż podskoczyłam
- O jezu, Yamis!
- Ha! To ty, prawdziwa! Reszta rozpływała się, gdy je znalazłem. - powiedział. Teraz.... To ta chwila. Muszę mu powiedzieć co czuję.

<Yamis, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz