- To idziemy?- zapytała podchodząc do mnie.
- Oczywiście że tak. Pokażę Ci piękne miejsce.
Uśmiechnęła się. Jej czarujący uśmiech odebrał mi na chwilę mowę. Ruszyliśmy w stronę miejsca.Przechodziliśmy wąską ścieżką. Czułem jej ciało. Była taka boska. Taka piękna. Nie mogłem napatrzeć się na jej błyszczące oczy. Odbijały one światło zachodzącego słońca.
- Więc...- powiedziała Melody
- Tak?- zapytałem zaciekawiony początkiem
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?- skręciła głowę ku mnie
- Czy wierzę...?- szepnąłem do siebię- Nie wiem...
- Ja też nie...- szepnęła
Potem rozmowa trwała w nieskończoność. Cała nasza droga przepełniona była tysiącami słów, które gdzieś ginęły w lesie, a po chwili pojawiało się tysiąc nowych by zaraz odlecieć gdzieś daleko w raz z echem niosącym tysiąc każde tchnienie, każde słowo, każdą myśl...
Dotarliśmy do pierwszego miejsca.

Widziałem jak Melody wzdycha z natchnieniem gdzieś w głębi duszy, ale jej oczy mówiły to samo.
- Pięknie tu...- szepnęła uśmiechając się.
- Możemy tu troche zostać, ale to i tak nie to co chciał bym Ci pokazać.
Uśmiechnęła się. Kolejna rozmowa... Taka długa. Szum wodospadu zabierał słowa, które z wiatrem szły gdzieś daleko. Rozmawialiśmy tak aż godzinę. Słońce mozolnie szło ku zachodowi, gdy wstałem i powiedziałem:
- Chodź
Melody wstała z pełną gracją.
Zaczęliśmy iść.
- Gdzie idziemy?- zapytała lekko wystraszona
- Tam gdzie powinno Ci się spodobać- powiedziałem uśmiechając się.
W jej oczach widziałem zaufanie. To zaufanie, którego tak mi brakowało. Teraz widzę że jednak możemy sobie ufać.
Otworzyłem dużą żelazną bramę obrośniętą winoroślą.
Rozciągnął się przed nami ten widok:
- Jak ci się podoba?- zapytałem
<<Melody dokończ>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz