Dotarłyśmy do miasta.Było piękne.Pochodziłyśmy po sklepach i takich tam
rzeczach.Falixy kupiła mi nowe słuchawki i Ipoda.Mój odtwarzacz już
słabo działał,i tak był znaleziony na obrzeżach lasu,i mało piosenek tam
się mieściło.A tak to mogłam zgrać moje dotychczasowe piosenki,i
jeszcze dużo miejsca na inne było.Sobie kupiła laptop.Takie ludzkie
urządzonko,nie wiedziałam co to robi,ale powiedziała że mogę przychodzić
do niej cały czas,i ściągać z tego czegoś piosenki na Ipoda.Kupiła tam
jeszcze jakieś rzeczy do watahy.Ja przez cały pobyt nie pisnęłam ani
słowka,bo Falixy powiedziała,że ludzie nie mają takich gadających
zwierząt i mogą się przestraszyć.Wychodziłyśmy z ostatniego sklepu,gdy
Falixy zaskoczył taki pan w mundurze,jak mu tam...Policjant.
-Dzień dobry,czy wie pani,że wilków nie wypuszcza się na teren miasta,a
szczególnie bez pozwolenia?-Powiedział ten pan po ludzku.Ja i tak nie
rozumiałam co to znaczy.
-Och,ależ to nie jest wilk.To jest pies.
-Pies?
-Pies.
Policjant dokładnie się mi przyjrzał,a potem powiedział:
-Może to faktycznie jest pies.Ale ostrzegałem panią.
Potem odszedł.
Wróciłyśmy do mojej jaskini,a tam Falixy zmieniła się w wilka.
-I jak było?-Zapytała.
-Fajnie.
-To dobrze :3.Jeszcze raz dzięki za uleczenie.
-A ja dziękuję za przechadzkę.
I Falixy wyszła.A ja poczułam,że już pierwszego dnia zdobyłam przyjaciółkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz