sobota, 8 grudnia 2012

Od Alice - CD historii Yamisa

Hurra! Yamis zgodził się pójść ze mną na randkę! Co ja gadam?! Na polowanie, tak... Na polowanie. Mieliśmy się spotkać przy drzewie, gdzie się poznaliśmy. To chyba jedyne drzewo, które wspólnie kojarzymy. Pobiegłam do jaskini "na skrzydłach". Tak się cieszyłam ^^ Sama nie wiem po co wbiegłam do jaskini więc wróciłam się nad wodospad. Tam spojrzałam do wody i zaczęłam się "upiększać". Zerwałam jakieś kwiatki i wtarłam je sobie w włosy, tors i ogólnie całe ciało. Zapach był ostry, ale słodki, czyli przyjemny dla nosa. Znów zaczęłam układać fryzurę. Pod wodą zauważyłam mięte. Wyrwałam ją i zaczęłam rzuć. Miałam świeży oddech. Zanurzyłam łapę w wodzie, by fryzurka się trzymała i coś mnie ukłuło. Szybko wyciągnęłam łapę i zobaczyłam, że leci mi krew.
- Chole*a! - szepnęłam i zaczęłam machać łapą by wyschnęła. Wzięłam pierwszy, lepszy liść i owinęłam go wokół łapy. Nim zauważyłam, była już umówiona godzina. Jak najszybciej pobiegłam do drzewa.

Gdy byłam na miejscu zauważyłam Yamisa. Wyglądał bosko (z resztą jak zawsze).
- Cześć Yamis. - powiedziałam, gdy podeszłam bliżej. On jak poparzony podniósł głowę. Chyba spał...
- Cześć Alice.
- Bardzo się spóźniłam?
- Nie, ale chyba przysnąłem. - odparł z powalającym lecz delikatnym uśmiechem.
- Przepraszam... Miałam mały wypadek. - odparłam chowając łapę.
- Co ci się stało?
- Nic, nic... Szkoda gadać. Lepiej zapolować. Idziemy?
- Jasne.
Na początku szliśmy powoli lecz nasz spacer, zamienił się w trucht. Potem bieg, a na końcu sprint. Zaczęliśmy się ścigać. Zupełnie zapomnieliśmy o polowaniu. Yamis wbiegł na drzewo więc ja nie zostałam na dole. Biegłam za nim... Yamis biegł odwracając się do tyłu. Nagle basior po prostu znikł. Ja zbyt późno zorientowałam się o co chodzi i również "znikłam". Po prostu spadłam z drzewa, a spadłam prosto na Yamisa. Nasze pyszczki były tak blisko siebie^^ Mogłam go pocałować, ale szanuję jego prywatność więc jak najszybciej zeszłam z niego.
- Przepraszam... - powiedziałam zarumieniona.
- Nie ma za co... Oby dwoje spadliśmy przez dziurę w drzewie, nie twoja wina. - odparł.
- Heh... Dobra, to może w końcu na coś zapolujemy?
- Zdecydowanie tak. - akurat, gdy to mówił usłyszeliśmy stado jeleni. Były czymś spłoszone. Gdy przyjrzałam się bliżej zauważyłam Mystery. Na mój widok jej oczy "zapłonęły". Podeszła do nas. Spojrzała na Yamisa, potem na mnie, machnęła ogonem i odeszła.
- O co tej chodzi? - zapytałam Yamisa.
- Nie wiem... Naprawdę nie wiem...
- Ma chyba kompleksy. - odparłam i obydwoje się roześmialiśmy. Yamis chyba pierwszy raz tak szczerze się śmiał.

W końcu pobiegliśmy za jeleniami. Yamis skoczył na przywódcę stada, a ja na przywódczynię. Gdy wgryzłam jej się w tętnice krew mnie opryskała. Na szczęście zdobycz już nie żyła. Yamis też uśmiercił jelenia. Spojrzał na mnie i zaczął się ze mnie śmiać.
- Tak cię to śmieszy? - powiedziałam z udawaną złością. Krew miałam na całej twarzy i torsie.
- Tak. - odparł nadal ze śmiechem.
- A masz! - krzyknęłam (z uśmiechem) ochlapując go krwią.
- Oż... ty! - również krzyknął radośnie. Zaczęliśmy się mazać krwią zapominając o jeleniach.

< Yamis, dokończysz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz