Wskoczyłem
na drzewo, by się odstresować i przemyśleć czemu byłem na tyle durny,
by zaproponować Evee tak niebezpieczną wyprawę... Zanim wyszliśmy mogłem
sprawdzić teren, albo być bardziej uważnym. Evee wskoczyła za mną na
drzewo i zaczęła mnie pocieszać. Chyba pierwszy raz ktoś przejął się tym
co o sobie mówię i myślę. Evee zaimponowała mi tym. W ogóle zacząłem
chyba coś do niej czuć, coraz bardziej podoba mi się jej towarzystwo.
Gdy dotarło do mnie, że nie ma mi za złe to co się stało odwróciłem się
do niej i zacząłem myśleć trzeźwo.
- I co teraz? - zapytała wadera - Nie wiem... - odparłem patrząc jej w oczy. Miała nieziemski kolor... Musiała mieć niewiele melaniny by uzyskać taki błękit (melanina odpowiada za kolor tęczówki oka). Po jakimś czasie zdaliśmy sobie spraw, że wciąż siedzimy na drzewie. - Może najpierw zejdziemy z drzewa? - powiedzieliśmy razem i skoczyliśmy. - Jestem głodna idziemy polować? - zapytała. - Poza wataha to niebezpieczne. Na pewno chcesz? - No jestem strasznie głodna więc raczej tak... - Dobra, ale musimy być czujni. - Okey... Na początku szliśmy spacerkiem, ale po jakimś czasie zauważyliśmy... konie! Tak, konie. Jeszcze nigdy nie jadłem konia, ale chyba można spróbować. Przykucnęliśmy do ziemi i zaczęliśmy się skradać. Gdy byliśmy wystarczająco blisko Evee skoczyła na karą klacz, a ja na jasnosiwego ogiera. Podpiekłem troszkę nasze śniadanka. - I co? Jak smakuje taki koń według ciebie. - zapytałem. - Całkiem niezły, ale jelenie lepsze... - odparła ocierając twarz z krwi. - A ja myślę, że najlepsze są zające. - Nie znasz się. - powiedziała Evee z uśmiechem. Znów zaczęliśmy się błąkać po lesie, aż w końcu Evee zauważyła dym. Od razu tam pobiegliśmy z myślą, że las płonie. Okazało się, że to nie pożar lecz dym z ludzkiej chaty. Kazałem Evee zostać w krzakach i jakby coś mi się stało miała natychmiast uciekać. Po cichu zbliżyłem się do chatki, zajrzałem do okna i nikogo nie było. - Evee... Chodź. - powiedziałem. Wadera bezszelestnie do mnie podbiegła. Gdy biegła jej włoski uroczo powiewały na wietrze^^ Weszliśmy do chatki i pierwsze co zrobiłem to zgasiłem ogień w kominku, by nic nie podpalić. Zacząłem rozglądać się po chatce... Okrążyłem pokój i nagle spostrzegłem, że... Evee z ciekawskim spojrzeniem znika na górę. Pobiegłem za nią, bo mogli tam spać ludzie. - Evee. Wracaj! - szepnąłem do niej, lecz to nie pomogło. - Picallo! Chodź tu szybko! - krzyknęła podekscytowana. Pobiegłem do niej jak najszybciej i co ujrzałem... Typowo kobiecy pokój. Biżuteria, wstążki, ludzkie kosmetyki... Evee zaczęła szperać w biżuterii, a ja podszedłem do wstążek. W końcu wadera miała jedną, ale popsutą. Wziąłem grubą i długą wstążkę, koloru bladoróżowego i podszedłem z nią do Evee. - Proszę. - powiedziałem podając jej wstążkę. < Evee, dokończ > |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz