Miałam
już własny kąt, należalam do watahy. Było to nieco dziwne
doświadczenie. Czułąm się nieswojo. Mimo, że narazie nie widziałam zbyt
wielu wilków, czułam, że gdzieś tu są. Postanowiłam, więc dla ukojenia
nerwów wybrać się na spacer.
Wyszłąm z jaskini i ukratkiem, pilnując by nie widziało mnie wiecej par oczu niż trzeba, weszłam do lasu. Od razu poczułam sie lepiej. Cichy szum wiatru wśród drzew zawsze koił moje nerwy, pozwalal się skupić. Nie patrzyłam gdzie ide i niczego nie planowałam. Pozwoliłam, aby to instynkt mnie prowadził. Nie wiem kiedy znalazłam sie w starym, ciemnym lesie. coś mi tu nie pasowało, ale nie mogłam zrozumieć co. Postanowiłam zagłębić się w las. Uważnie rozglądałam się wokoło. Wydawało mi sie , że ktoś mnie obserwuje. Najmniejszy szelest sprawiał, że siersć stawala mi dęba. Bałam się ale nie mogłam zawrócic, tak jakby cos mnie przyciągało. I nagle poczułam nieprzeniknione zimno wokól siebie. Ciche szepty zdawały się wypełniać mi głowę, sprawiając, ze raz po raz przeszywał ja ostry ból. Nagle za soba usłyszałąm łamanie gałązki. Od razu odwróciłam się w stronę, z której pochodził dźwięk. Zaczełam przeczesywac wzrokiem zarośla, jednak nie zobaczyłam nic. Usłyszałąm cichy głos: - Nie powinnaś tu przychodzić, tu nie jest bezpiecznie. O mało nie wybuchnełam histerycznym śmiechem. Jakbym nie wiedziała! Nadal nie widziałam wlaściciela glosu, ale zdawało się, że czulam jego obecność. I nagle jak cień coś wielkiego na mnie skoczyło, powalając na ziemię i boleśnie raiac w bok. Spojrzałam na napastnika. Krzyknełam ze strachu.Miał wielkie, zakręcone rogi, mierzył ze dwa metry, miał łuskowata skurę pokryta ślniącym śluzem. Jego głowa wydawała się nieprwadopodobnie małą w porównaniu z resztąciala. Nadrabiał jednak ten ubytek szeroką paszcza z której wystawaly ostre jak brzytwa kły. To był demon. Znów na mnie skoczył, jednak tym razem zdołałam oskoczyć. Drzewa zdawały się otaczać mnie ze wszystkich stron, zawężając pole walki. Beztia znów zaatakowałą jednak znowu uciekłam od jefo szponów. Teraz to ja zaatakowałam ale chybiłam o włos. Zwarliśmy się w starciu. Byłam już na granicy wytrzymania, gdy między mnie a demona skocztyły dwa młode basiory. Jeden z nich, szary kazał mi uciekac, ale czułąm się jakby wmórowało mnie w ziemię. W milczeniu obserwowałam walkę. Wilki od początku miały dużą przewagę. W ciągu 5 minut pokonały demona. Zdyszane i lekko poranione podeszły do mnie. Szary wilk krzykna: -Kazałem ci sie stąd wynosić!- skuliłam się ze strachu. Widzac to dodał łagodniejszym tonem- Tu nie jest bezpiecznie. Mogłąś zginąć. <Yamis, dokończysz?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz