niedziela, 2 grudnia 2012

Od Oriona

Byłem już bardzo słaby. Wszystko straciło swoje barwy i powoli moje powieki coraz bardziej nie chciały się podnosić. Utykając posuwałem się powoli. Wreszcie upadłem. Czy to już koniec?
Rano zobaczyłem jakiegoś wilka, a może i wilki? Nie pamiętam, wszystko było jakby za mgłą. Wzięli mnie na grzbiety i zanieśli do ciemnego miejsca. Nie wiem co to było, ponieważ miałem takie odbieranie świata jak po grzybkach halucynkah. Zaczęto mnie uleczać. Trwało to może i cztery, pięć godzin. Gdy otwozyłem oczy, zobaczyłem błękitną waderę.
- Jestem Thalia, już nic ci nie grozi. - powiedziała słodkim, dźwięcznym głosem. Co to była za wadera! Czyżbym się pierwszy raz zakochał?
Uśmiechnąłem się lekko, a potem mój łeb bezwładnie osunął się na ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz