Biegłam już kilka godzin. Mimo, że znałam ten las jak własną kieszeń,
coś mnie niepokoiło. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi.
Miałam tego serdecznie dość. Ciągle uciekałam przed przeszłością... A
jednak... Coś nie pozwalało mi zapomnieć tej nocy, dwa lata temu. Wciąż
miałam przed oczami ten ogień... Ten palący się las... Moją matkę i
siostrę w płomieniach... I ojca, który mnie uratował. Ciągłe krzyki
mówiące " Silverstream, uciekaj!" chodziły mi w myślach. Nie mogłam już
tego dłużej wytrzymać. Zatrzymałam się. To nie miało sensu. To nie ma
już sensu. Straciło go już dawno! Niedaleko zauważyłam piękne jeziorko.
Postanowiłam się orzeźwić, a przy okazji oczyścić nieco umysł. Stanęłam w
krzakach i rozejrzałam się. Wiedziałam, że mogę tu nie być sama.
''Możliwe, że to teren watahy''. Miałam rację. Po drugiej stronie
zauważyłam waderę z kwiatkiem przy uchu. Chyba mnie zauważyła, bo
obnażyła kły. Nieco się skuliłam, jednak nie ustępowałam. Zrobiłam kilka
kroków na przód. Powtórzyła
mój ruch. Oczy zaczęły mi się świecić na czerwono. Czułam że ogarnia
mnie wściekłość. Skoczyła na mnie. Chwilkę przed uderzeniem opanowałam
się. Wylądowałam na plecach. Obwąchała mnie. Chyba wyczuła że nie
jestem stąd.
-Co tu robisz?-spytała po chwili łagodnym głosem.
-Sorki, nie chciałam zakłócać odpoczynku, przyszłam się tylko napić.
-Dobrze-zeszła ze mnie- Jestem Melody.
-A ja Silverstream-przedstawiłam się-Macie tu watahę?
-Tak, mamy. A co?-chyba wiedziała, o co chcę spytać.
-Mogę do was dołączyć? Chcę uciec od mojej przeszłości.
-Spokojnie, nie ma problemu. Chodź, wybierzesz sobie jaskinię.
-E... Okej-podążyłam za nią. Po drodze widziałam mnóstwo wilków. Gdy
dotarłyśmy do jaskiń, wybrałam taką, z najmniejszą ilością zakamarków.
Melody poszła gdzieś, a ja ułożyłam się w jaskini. '' Teraz wszystko
zacznie się od nowa'' pomyślałam, po czym zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz