sobota, 8 grudnia 2012

Od Picalla - CD historii Evee


Chodziłem po lesie z Evee pokazując jej najładniejsze miejsca. W środku lasu po za watahą było wiele kolorowych drzew. Bardzo jej się spodobały. Po dłuższym chodzeniu zaczęło się ściemniać. Byliśmy za daleko watahy, by się wrócić więc postanowiliśmy poszukać jakiś jaskiń. Chodziliśmy już bardzo długo, byliśmy zmęczeni. Po jakimś czasie ukazała nam się jedna jaskinia. Wymieniliśmy się spojrzenia. Evee była waderą więc to ona musiała spać w jaskini.
- Idź ja będę tutaj czuwał. - odpowiedziałem.
- Jesteś pewien?
- Tak idź spać. - odpowiedziałem i położyłem się na ziemi. Tak, mam żywioł ognia i mógłbym się ogrzać, ale wtedy mógłbym jednocześnie, albo spalić las (gdy śpię nie kontroluję mocy), albo zwabić wrogów. Wolałem spać w chłodzie. Nie powiem co mi się śniło, bo to prywatne sprawy... Po jakimś czasie czułem, że coś się za mną rusza. Otworzyłem oczy i ujrzałem Evee.
- Nie śpisz? - zapytałem rozciągając łapy.
- Nie...zrobiłam dla Ciebie posłanie. - spojrzałem na "łóżeczki" z mchu i liści.
- Dzięki nie trzeba było...dobranoc. -odparłem wchodząc na posłanie. Rzeczywiście było przyjemne i ciepłe.
- Dobranoc...
Rano, gdy się obudziłem było strasznie chłodno... Wszedłem do jaskini Evee, by sprawdzić jak sobie radzi. Biedaczka cała się trzęsła z zimna. Pobiegłem szybko do lasu, zerwałem tak tyle mchu ile potrafiłem unieść. Okryłem mchem Evee lecz ona nadal się trzęsła.
- Co mi szkodzi. - szepnąłem sam do siebie i użyłem ognia by było cieplej. Wejście do jaskini zamknąłem ogniem, a wokół nas zrobiłem pierścień płomieni. Teraz było bardzo przyjemnie^^ Czekałem, aż Evee się obudzi, ale się nie doczekałem. Sam usnąłem. Gdy po raz drugi się obudziłem od razu spłonąłem rumieńcem. Evee była we mnie wtulona. Nie wiedziałem co zrobić. Z jednej strony muszę przyznać, podobało mi się to, lecz z drugiej strony było mi trochę głupio. Na szczęście Evee obudziła się zaraz po mnie. Gdy spostrzegła, że mnie obejmuje natychmiast wstała.
- Sorry! Nie chciałam! - krzyknęła zawstydzona.
- Okey... Nic się nie stało. - usunąłem ogień i wyszliśmy z jaskini.

Po śniadaniu nadal wędrowaliśmy, bo... Chcieliśmy. Co jakiś czas obserwowałem lub zaczepiałem Evee. Okazała się ona super przyjaciółką. Zupełnie zapomniałem o Ofelii! Evee też co jakiś czas mnie zaczepiała.
- Przypominasz mi jeża. - powiedziała ze śmiechem.
- Czemu? - zapytałem "oburzony".
- No bo masz takie tu... - powiedziała wskazując na moje włosy na głowie.
- Tak...? A ty mi przypominasz zebrę. - powiedziałem.
- A niby z jakiego powodu? - teraz to ona była "oburzona".
- Bo masz białe futro w czarne pasy.
- A tak...? A ty mi przypo... - zaczęła lecz skoczyłem na nią. W oddali zauważyłem ludzi z strzelbami. Poturlaliśmy pod drzewo, w jego pniu była dziura, która pomieściła nas obojga. Byliśmy strasznie blisko siebie, aż za blisko. Nasze noski były ok. 6 cm od siebie.
- Trochę ciasno. - powiedziałem.
- No... A tak właściwie czemu na mnie skoczyłeś?
- Zauważyłem ludzi z strzelbami. - na same słowo "ludzi" sierść jej się najeżyła ze strachu.
- Lu...lud...ludzi. - głos jej się łamał.
- Tak... - czekaj. Było ciemno ledwo ją widziałem. Żywiołem światła stworzyłem wokół nas kilka białych iskierek. Jej oczy fajnie błyszczały.
- Wow... Nie wiedziałam, że tak potrafisz. - odparła szturchając łapką światełka.
- Nie tylko to potrafię, ale teraz to nie ważne... Chodź musimy stąd wyjść.
- Yhym... - ja wyszedłem pierwszy, potem odwróciłem się i podałem jej łapę.
- Dziękuję. - powiedziała.
- Nie ma za co. Ojej... Kokardka ci się podarła. - powiedziałem wskazując na jej ogon.
- Kurde! To był prezent od mamy.
- Nie martw się... Znajdziemy inną.
Odwróciliśmy się i zauważyliśmy ludzi. Oni również nas zauważyli.
- Już! Biegnij! - krzyknąłem i zaczęliśmy biec. Evee mówiła mi, że ma moc super szybkości, ale teraz była wolniejsza ode mnie. - Użyj mocy super szybkości. - krzyknąłem do niej lecz wadera tylko zwolniła. Zanim do niej dotarłem ludzie ją złapali. Evee zaczęła się szarpać lecz nic to nie dało. Nie chciałem krzywdzić ludzi, ale musiałem... Rzuciłem w nich kulkami ognia. Puścili Evee i odbiegli z krzykiem. Wadera również upadła z krzykiem, nie z bólu lecz strachu. Zauważyłem, że płacze. Miała rozciętą prawą łapę. Chyba od noża. Natychmiast do niej podbiegłem. Łapa mocno krwawiła. Przygarnąłem ją do mnie i mocno przytuliłem.
- Nie płacz Evee. Wytrzymasz. - szeptałem jej do ucha.
- Ale to boli jak chole*a! - również szeptała.
- Mogę ci pomóc ale zaboli jeszcze bardziej.
- Okey...
- Nie ruszaj się. - powiedziałem i w łapie skumulowałem kulę światła. Przyłożyłem ją do rany Evee. Wadera strasznie wierciła się z bólu. Gdy światło się skończyło łapa Evee była już zdrowa.
- Dzięki... - odparła.
- Nie ma za co... To przeze mnie... Mogłem nie proponować wyjścia po za teren watahy... Jestem po prostu durny i głupi. - powiedziałem i zacząłem wdrapywać się na drzewo. Evee poszła za mną.

< Evee, dokończ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz