- To idziesz....- powiedział zniecierpliwionym głosem.
-Idę. Prowadź- powiedziałam, nie chcąc wyjść na tchórza. Już się odwrócił, kiedy powiedziałam: -Czekaj. Nie powiedziałeś jak się nazywasz. -Leonardo.Nie marnuj mojego czasu.Chodź już. -Ja jestem Shayla. -Miło poznać .A teraz rusz cztery litery, idziemy. Odwrócił się i odszedł.Postałam chwilę, tocząc wewnętrzną walkę. Wreszcie poddałam się i poszłam w ślad za nim. Prowadził mnie przez ciemną puszczę.Przez całą drogę milczał. Cieszyłam się z tego. Jakoś nie za bardzo miałam ochotę na towarzyską pogawędkę. Zastanawiałam się, dokąd mnie prowadzi.Jednak mimo narastającej ciekawości i lęku, bałam się go o to spytać. <Leonardo, twoja kolej> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz