Nawet fajnie się bawiliśmy mazaniem się krwią jeleni.Tak zleciała masa czasu ale w końcu wróciliśmy do polowania.
Nagle pojawiły się dziki.Okazja była na wyciągnięcie łapy.We dwójkę zaatakowaliśmy.W pewnym momencie Alice upadła z krzykiem,tuż obok największego dzika.Wyglądało to na to,że może ją zaatakować.Szybko zawróciłem i z wielką siłą przewróciłem go a następnie wgryzłem mu się w kark.Padł po dłuższej chwili.W tym czasie Alice nadal nie wstawała,co dało mi do myślenia.Podszedłem do niej i zobaczyłem krwawiącą ranę na łapie.
"To pewnie przez ten wypadek" pomyślałem i delikatnie wziąłem ją na swój grzbiet.Skierowałem się na łąkę z ziołami.Położyłem ją a raczej ona usiadła sycząc z bólu.Ściągnąłem liść,który zakrywał ranę i z pomocą źródełka obmyliśmy tą ranę.Nie była poważna ale nieprzyjemna.Wziąłem zioło,które we właściwościach miało szybkie gojenie się ran.
Owinąłem łapę Alice nim tak,by mocno się trzymało.
-Dlaczego nie powiedziałaś o ranie?Mogło się skończyć dużo gorzej.
-Ale wtedy trzeba byłoby odwołać polowanie.
-Albo wtedy łapa zostałaby przebita na wylot.
<Alice,dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz