Z tego co usłyszałam Yamis nie był zbyt towarzyskim wilkiem, ale jak dla mnie był super ^^.
- Tak w sumie to nie mam za dużo do powiedzenia.Mam dwie
siostry,brata,dwóch lub trzech przyjaciół...i w tej chwili bardzo
ciekawe towarzystwo. - lekko się uśmiechnął co sprawiło, że natychmiast
się zarumieniłam. Tak delikatny, a zarazem czarujący uśmiech.
- Serio? A kim jest to towarzystwo obecne? - spytałam zabawnie.
- Alice nie udawaj,że nie wiesz.Ty jesteś tym ciekawym
towarzystwem...Wyczuwam w tobie coś pokrewnego. - szepnął, ale dzięki
mojemu świetnemu słuchowi usłyszałam to. Moja reakcja nie była taka jaką
bym sobie życzyła. Na te słowa zdębiałam.
- Bardzo mi miło, że tak o mnie myślisz... - odparłam. - Ja też mam o
tobie takie zdanie. Czuję się jakbym znała Cię całe życie, a nawet
dłużej. - teraz to on znieruchomiał.
- Heh... To prawda, a przecież znamy się...
- Jeden dzień. - przerwałam mu kładąc palec na usta na znak, by był
cicho. - Ktoś nas obserwuje. - szepnęłam mu na ucho. Yamis nastawił
głowę i kiwnął głową.
- Chodź za mną. - również szepnął mi na ucho. Podeszliśmy do wielkiego
krzaka i skoczyliśmy na to COŚ co się za nim chowało. Ku mojemu
zdziwieniu był to Leonardo. - Co ty tu robisz? - warknął Yamis.
- Em... Sprawdzam czy wataha jest bezpieczna, a ty? - zapytał, ale Yamis tylko lekko się zarumienił (wyglądał uroczo).
- Oprowadza mnie po watasze! - rzuciłam by jakoś to wytłumaczyć.
- W nocy?
- No tak... Mam żywioł nocy. Lepiej się czuję przy świetle księżyca.
- Aha... To oprowadzaj ją dalej. - powiedział do Yamisa i odleciał.
- Ani chwili prywatności. - powiedziałam z uśmiechem.
- No w sumie racja.
- Heh... Czekaj! Mam pomysł! Rano, gdy chodziłam po watasze odnalazłam takie fajne miejsce. Chcesz tam pójść?
- Czemu nie. - odparł.
Machnęłam mu zalotnie ogonem przed nosem wskazując kierunek w którym się
udajemy. Pobiegliśmy w głąb lasu. Tam było kilka drzew. Wskoczyłam na
te które było najwyższe i była najbardziej gęste. Odwróciłam się, by
zobaczyć czy Yamis za mną idzie i (dla mnie super) styknęliśmy sie
nosami. Ja od razu się zarumieniłam, a Yamis zrobił takie czułe oczka.
- Przepraszam. - powiedziałam i wskakiwałam wyżej. Gdy byliśmy już na
samej górze rozłożyłam się na liściach. Yamis stał nie wiedząc, gdzie
usiąść. Poklepałam miejsce obok mnie, a basior tylko wytrzeszczył oczy.
Chyba się wstydził, ale nie jestem pewna. Po jakimś czasie usiadł obok
mnie.
- Patrz jaki ten księżyc wielki... - powiedziałam z zachwytem wskazując księżyc.
< Yamis, dokończ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz