Ona jest dalej taka cudowna jak kiedyś. Poprawka - lepsza! Jej niebieskie oczy błyszczały niczym dwa diamenty.
- Co tu robisz? - spytałem.
- Lubię wędrować i tym razem trafiłam tutaj. A ty? - spytała obojętnie.
- Nudziło mi się i też tu przyszedłem.
- To może razem pozbędziemy się jej? - uśmiechnęła się.
- A w jakim sensie? - zaśmiałem się.
- Jakoś nic mi nie przychodzi do głowy... A może popływamy? - spojrzała
się na wodę i już miała do niej wchodzić, kiedy położyłem jej łapę na
ramieniu.
- Tylko że ja mam żywioł ognia to po pierwsze, a po drugie...- tu ściszyłem głos. - (...) nie za bardzo umiem pływać...
- To mi nie przeszkadza! - krzyknęła i popchnęła do jeziora. Następnie sama wskoczyła.
I tutaj...Ujrzałem najpiękniejszy ''krajobraz'', jaki kiedykolwiek
zobaczyłem. Błyszczące, jedwabiste futerko Ofelii było teraz mokre...I
jeszcze piękniejsze! Wyglądała jak jakaś bogini wody, mokre włosy
spadające jej na czoło dodawały uroku. I te oczy, piękne oczy, dalej się
błyszczały. Po chwili wadera uśmiechnęła się i pokazała swoje
śnieżnobiałe zęby. Nie mogłem się napatrzeć i kompletnie zapomniałem o
tym, że nie umiem pływać. Ofi zaczęła płynąć przed siebie, a ja za nią.
Byłem jakby w transie...To miłość, nie ma innego wytłumaczenia. Nim się
obejrzałem byliśmy już kilka kroków od wodospadu.
- Mówiłeś, że nie umiesz pływać. - powiedziała ironicznie.
- Przecież ja...- obejrzałem się dookoła. - Hehe...Jak widać umiem. - poczułem się trochę niezręcznie.
- Głuptasie, wiem że mi tak powiedziałeś, bo nie miałeś ochoty na pływanie. - szturchnęła mnie.
- Tak, tak, właśnie o to chodziło...- odparłem drapiąc się w głowę.
Ofelka zanurkowała. Ta...I co ja mam teraz zrobić? Nie wiem, jak tu
przypłynąłem, ale ja nie umiem pływać. Woda sięgała mi do głowy, a
Ofelii nigdzie nie było widać. Po chwili jednak usłyszałem jej głos
dobiegający z lądu...Zostawiła mnie...Na środku jeziora...Głębokiego
jeziora...
- Idziesz? - krzyknęła.
Poczułem taką wielką chęć porozmawiania z nią, że ta woda przestała mi
przeszkadzać. Użyłem mocy i stworzyłem suchą ścieżkę prowadzącą prosto
na brzeg. Gdy wilczyca zauważyła jak otrzepałem się i po ścieżce
zacząłem iść w jej kierunku, mało co nie wybuchła śmiechem. W końcu
jednak doszedłem i oboje położyliśmy się na lądzie, żeby wyschnąć.
<Ofelia, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz