Ciocia
pozwoliła mi się przejść po lesie. Mam żywioł ognia i ziemi, nie
powinno mi się nic stać. Chodziłem więc sobie po nim, aż doszłem do
rzeki. Nagle zauważyłem coś strasznego - płaczącą Ofelię! Płaczącą!
Zrobiło mi się strasznie smutno. Podbiegłem do niej. Jej łzy spływały do
rzeki, coraz bardziej ją napełniając.
- Ofi, co się stało? - przytuliłem ją, tak po przyjacielsku.
- Mój tata...- tu zaczęła płakać jeszcze bardziej. - ...on nie żyje!
- Co? - przytuliłem ją mocniej i otarłem łzy. - Cicho, nie płacz.
Nie chciałem jej na razie pytać dlaczego. Wiedziałem, że opowiadając mi o tym rozpłacze się jeszcze bardziej. Postanowiłem poczekać kilka dni, nim ją zapytam. Tak na pewno postąpił by ktoś dorosły i dojrzały.
- On walczył z...
- Nie opowiadaj, nie chcę na razie wiedzieć. - przerwałem jej.
- Ale? - popatrzyła się na mnie i uśmiechnęła. - Dzięki, że w ogóle przyszłeś.
I przytuliła mnie jeszcze bardziej.
- To był tylko zbieg okoliczności. Nie ważne, nie płacz już.
<Ofelia, dokończ>
- Ofi, co się stało? - przytuliłem ją, tak po przyjacielsku.
- Mój tata...- tu zaczęła płakać jeszcze bardziej. - ...on nie żyje!
- Co? - przytuliłem ją mocniej i otarłem łzy. - Cicho, nie płacz.
Nie chciałem jej na razie pytać dlaczego. Wiedziałem, że opowiadając mi o tym rozpłacze się jeszcze bardziej. Postanowiłem poczekać kilka dni, nim ją zapytam. Tak na pewno postąpił by ktoś dorosły i dojrzały.
- On walczył z...
- Nie opowiadaj, nie chcę na razie wiedzieć. - przerwałem jej.
- Ale? - popatrzyła się na mnie i uśmiechnęła. - Dzięki, że w ogóle przyszłeś.
I przytuliła mnie jeszcze bardziej.
- To był tylko zbieg okoliczności. Nie ważne, nie płacz już.
<Ofelia, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz