Ofelia swym słodkim głosem wytłumaczyła mi, że to za wcześnie, że ma
jeszcze czas. Starałem się ją zrozumieć. Byłem zbyt
nachalny...Powiedziała, żebyśmy o tym zapomnieli. Podeszła do mnie. Nie
byłem już przygnębiony, powoli wracał mój uśmiech. Nagle stała się
najpiękniejsza chwila mego życia. Ofii przytuliła się do mnie
i...pocałowała w policzek!
- A to za co? - spytałem oszołomiony po krótkiej chwili milczenia.
- Żebyś przestał być smutny bo strasznie wyglądasz ze smutkiem. - zaśmiała się.
- Dobrze. Więc przejdziemy się? - zaproponowałem. - Taki spacerek z przyjaciółką dobrze mi zrobi.
- Jasne. - odparła z uśmiechem.
Ruszyliśmy więc przed siebie, w stronę lasu. Ofelia się nie odzywała, a
ja, mimo, że chciałem, nie mogłem. Nie wiedziałem, od czego zacząć.
Zazwyczaj słowa same płynęły mi z ust, mówiłem jej o wszystkim,
rozmawialiśmy na każdy temat. Ale do *holery musiałem wyznać jej swoje
uczucia. Przez to czuję się teraz dziwnie i nieswojo.
- To...Jak tam? - spytała.
- A no wiesz...- westchnąłem. - Ja...Znaczy, a...- nie wiedziałem, od
czego zacząć. W końcu spuściłem łeb i żałośnie powiedziałem - Ofi,
przepraszam, ale ja na prawdę już tak dłużej nie mogę. - spojrzałem jej
prosto w oczy. - Kocham, Cię i...
- Wiem to. - przerwała mi.
- No właśnie, wiesz to! I to mi przeszkadza. Zrobiłem z siebie totalnego
kretyna i w dodatku zniszczyłem naszą przyjaźń. Teraz nie mogę już
mówić do Ciebie normalnie, po koleżeńsku, bo...Po prostu nie mogę. -
odwróciłem się i miałem iść, ale zatrzymał mnie jej anielski głos.
- Tsume, lubię Cię i chcę, żebyśmy się przyjaźnili i...
- Nie. Zrozum proszę, że przeze mnie już nigdy nie zamienię z tobą słowa.
- Skończ z tym! - krzyknęła, podbiegła do mnie i ściszyła głos - Na prawdę, skończ z tym.
- Nie mogę...- szepnąłem.
Chciałem już uciec, zapadnąć się pod ziemię, zapomnieć, umrzeć...Ale
została mi tylko jedna rzecz do wykonania w moim nędznym życiu. Nim
zrobiłem jeden krok, pod wpływem emocji przytuliłem mocno Ofelkę i
patrząc jej w oczy delikatnie pocałowałem. Nie, nie da się nazwać tego
pocałunkiem. To raczej było jedno-sekundowe styknięcie się warg.
Puściłem Ofelkę i czym prędzej uciekłem, nie zwracając uwagi na jej
słowa. Tym razem pobiegłem do swojej jaskini, położyłem się w kącie i
usnąłem, marząc, by się już nigdy nie obudzić.
<Ofelia, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz