- To był tylko zbieg okoliczności. Nie ważne, nie płacz już.
Nadal płakałam ale już słabiej.Jakoś przytulona do Tsume byłam i powoli się uspokajałam...
Dziwnie się czułam ale nie obchodziło mnie to.Nie.Po stracie bliskiej osoby ma się prawo rozpaczać,nie?
Nie wiem ile czasu minęło nim,przestałam płakać.W końcu łzy nie leciały ale nadal byłam smutna.
Spojrzałam na Tsume.Był trochę przygnębiony ale lekko się uśmiechnął.Odwzajemniłam to,mimo,że byłam zrozpaczona i smutna.
-Chodzmy pod jakiś dach.-zaproponował
Poszliśmy do małej jaskini,która była pusta.Po chwili zwinęłam się w kłębek tak,że końcówka mojego ogona była przy moim pysku.Jeszcze łzy mi ciekły ale co dłuższy czas.Tsume mnie obserwował ze smutkiem.Chyba.
Tak w ciszy byliśmy przez chwilę a potem zaczął turlać kamyki...
<Tsume,dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz