Zacznijmy od tego, że jestem takim debilem, że skazałem na śmierć własną
watahę. Gdy byłem mały ukradłem kamyk przywódcy naszych największych
wrogów. Przez to mój ojciec (był alfą) i reszta watahy była zmuszona
walczyć. Tata bym nie zginął oddał mi własny żywioł światła dzięki,
któremu nic mi się nie stało, ale nie mogę tego samego powiedzieć o nim.
Po wojnie odkryłem, że moja wataha została wymordowana. Nie miałem po
co zostać więc postanowiłem poszukać watahy z tą jedyną wilczycą, która
pokocha mnie mimo wad...
Chodzę już od kilku dni w poszukiwaniu jedzenia. Zastanawiam się, czy to
nie kara za moje występki. Nagle usłyszałem szelest w krzakach:
- To musi być jedzenie. - powiedziałem sam do siebie i rzuciłem się
biegiem w las. Biegłem przed siebie i biegłem, aż zauważyłem kamienną
ścianę. Nie zdążyłem zahamować i w nią walnąłem.
Po woli wracała mi podświadomość. Już potrafiłem wszystko wyczuwać i
mówić. Czułem, że ktoś trzymie moją głowę. Zapach ten pochodził od
jakiegoś wilka. Ten wilk bardzo ładnie pachniał więc postarałem się
otworzyć oczy. Po otwarciu o mało nie dostałem zawału. Leżałem na
kolanach przepięknej białej wilczycy. Miała błękitne oczy, długie
śnieżnobiałe włosy i talizman na szyi:
- Nic Ci nie jest? - zapytała anielskim głosem.
- N...Nie. - powiedziałem i wstałem. Co prawda jeszcze trochę się
chwiałem, ale ta śliczna wadera podtrzymywała mnie. Patrzyłem na nią z
podziwem i zauroczeniem.
- Mam coś na twarzy? - spytała i zaczęły swoimi uroczymi łapkami strzepywać coś z twarzy. W końcu się opamiętałem.
- Nie... Ja po prostu... Jeszcze nigdy nie spotkałem tak pięknej i
eleganckiej wadery jak ty. - powiedziałem i zacząłem poprawiać grzywkę.
Zauważyłem, że wilczyca zarumieniła się.
- Dziękuję... - odpowiedziała słodkim szeptem
- Nie ma za co. To nie dzięki mnie jesteś śliczna. - skończyłem poprawiać grzywkę i zauważyłem na łapie krew. - Co mi się stało?
- Nie wiem... Chyba uderzyłeś głową o te drzewo. Jak się odnalazłam byłeś nieprzytomny.
- Aha... Dziękuję. Zdradzisz mi jak masz na imię?
- Ofelia, a ty?
- Picallo. Miło mi. - powiedziałem i ucałowałem (jak dżentelmen) jej
cudną łapkę. - Może to głupie pytanie, ale czy wiesz gdzie tutaj jest
jakaś wataha potrzebująca członków.
< Ofelia, dokończysz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz