czwartek, 22 listopada 2012

Od Picalla

Zacznijmy od tego, że jestem takim debilem, że skazałem na śmierć własną watahę. Gdy byłem mały ukradłem kamyk przywódcy naszych największych wrogów. Przez to mój ojciec (był alfą) i reszta watahy była zmuszona walczyć. Tata bym nie zginął oddał mi własny żywioł światła dzięki, któremu nic mi się nie stało, ale nie mogę tego samego powiedzieć o nim. Po wojnie odkryłem, że moja wataha została wymordowana. Nie miałem po co zostać więc postanowiłem poszukać watahy z tą jedyną wilczycą, która pokocha mnie mimo wad...

Chodzę już od kilku dni w poszukiwaniu jedzenia. Zastanawiam się, czy to nie kara za moje występki. Nagle usłyszałem szelest w krzakach:
- To musi być jedzenie. - powiedziałem sam do siebie i rzuciłem się biegiem w las. Biegłem przed siebie i biegłem, aż zauważyłem kamienną ścianę. Nie zdążyłem zahamować i w nią walnąłem.

Po woli wracała mi podświadomość. Już potrafiłem wszystko wyczuwać i mówić. Czułem, że ktoś trzymie moją głowę. Zapach ten pochodził od jakiegoś wilka. Ten wilk bardzo ładnie pachniał więc postarałem się otworzyć oczy. Po otwarciu o mało nie dostałem zawału. Leżałem na kolanach przepięknej białej wilczycy. Miała błękitne oczy, długie śnieżnobiałe włosy i talizman na szyi:
- Nic Ci nie jest? - zapytała anielskim głosem.
- N...Nie. - powiedziałem i wstałem. Co prawda jeszcze trochę się chwiałem, ale ta śliczna wadera podtrzymywała mnie. Patrzyłem na nią z podziwem i zauroczeniem.
- Mam coś na twarzy? - spytała i zaczęły swoimi uroczymi łapkami strzepywać coś z twarzy. W końcu się opamiętałem.
- Nie... Ja po prostu... Jeszcze nigdy nie spotkałem tak pięknej i eleganckiej wadery jak ty. - powiedziałem i zacząłem poprawiać grzywkę. Zauważyłem, że wilczyca zarumieniła się.
- Dziękuję... - odpowiedziała słodkim szeptem
- Nie ma za co. To nie dzięki mnie jesteś śliczna. - skończyłem poprawiać grzywkę i zauważyłem na łapie krew. - Co mi się stało?
- Nie wiem... Chyba uderzyłeś głową o te drzewo. Jak się odnalazłam byłeś nieprzytomny.
- Aha... Dziękuję. Zdradzisz mi jak masz na imię?
- Ofelia, a ty?
- Picallo. Miło mi. - powiedziałem i ucałowałem (jak dżentelmen) jej cudną łapkę. - Może to głupie pytanie, ale czy wiesz gdzie tutaj jest jakaś wataha potrzebująca członków.

< Ofelia, dokończysz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz