Spacerowałam
po terenach watahy, było dość cicho i środek dnia, kiedy słońce
najbardziej praży. Szybko to minęło... dwa lata, już byłam dorosła.
Rozejrzałam się za wilkami, nikogo, o tam jest Leo. Podbiegłam do niego
żwawo i podskoczyłam w górę, spadając walnęłam w ziemię aż kurz się
uniósł.
-Cześć, zawsze jesteś taka żywa? - i pomógł mi się podnieść -A w sumie to tak. - roześmiałam się - Co ciekawego porabiasz? -Nic... byłem za czymś na ząb - uśmiechnął się -Ooo... też coś zjem - zastanowiłam się na głos -Proponuję ci to świeżutkie mięso z jelenia, delicje - skwitował i poszedł w swoją stronę. - Ej, poczekaj - krzyknęłam za nim - Nie przejdziesz się na polowanie? - zapytałam nagle <Leonard, dokończysz? ;]> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz