Ofelia
jest mi wdzięczna...No chyba...Bo ten pocałunek...Ja nie mogę,
pocałowała mnie w policzek! Jakbym był straszy to powiedział bym, że
chcę, żeby była moją dziewczyną i mielibyśmy dzieci...
- Zaraz wracam! - krzyknęła i wyszła z jaskini. Trochę się zdziwiłem, bo była ulewa. Jednam po kilku minutach zmieniła się w delikatną mżawkę i Ofelka wróciła. - Po co poszłaś? - spytałem. - Nie ważne. - uśmiechnęła się lekko. - Sądzisz, że tata o mnie pamięta? - Jasne, że tak! - podeszłem do niej. - Wiesz co mi ciocia kiedyś mówiła? - Co takiego? - Że umarli są tam wysoko, w niebie i patrzą się na nas, czuwają nad nami. Kiedy my płaczemy to oni też płaczą, a kiedy się cieszymy to oni też. Zawsze są z nami, chociaż tego nie widzimy! - uśmiechnąłem się. <Ofelia, dokończ> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz