niedziela, 25 listopada 2012

Od Trine

Poszliśmy z Leonardem zapolować, dobrze nam poszło i zadowoliliśmy się pysznym jeleniem. Prawie cały czas rozmawialiśmy, chyba dawno się tak nie nagadałam. Gdy skończyliśmy pospacerowaliśmy chwilkę i było przyjemnie aż... zza drzewa wyłoniła się Saphira z moim tatą na grzbiecie. Wyskoczyłam jak oparzona i podbiegłam do niego.
-Ojcze, co się stało?! - wykrztusiłam - Co jest?!
-Spokojnie - Samica zaczęła próbować mnie uspokoić
Z oczu pociekły mi gęste łzy
-Nie płacz, nic mu nie będzie - pocieszał mnie Leonard, ale to nie działało. Zabrali go do jaskini szpitalnej, a ja zmęczona w końcu zasnęłam, ale to jak! Obudziłam się rano, leżąc na miękkiej sierści Leo, podskoczyłam jak oparzona, i zaczęłam przepraszać:
-Nie przejmuj się, każdemu może się zdarzyć - samiec się uśmiechnął - A co do Lei'ego to będzie dobrze, kazali mi przekazać. Odetchnęłam z ulgą i rozciągnęłam się, potem poszłam do ojca zobaczyć się z nim, okazało się, że zaatakowało go to co Shinigami'ego, tylko że mniejsze i prawdopodobnie było jego synem. Wyszłam z jaskini i wróciłam, wtedy leżało przede mną mięso:
-Częstuj się - powiedział Leonard

<Leonard?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz