30 października tego roku
Uciekłam. Pierwsze co mi przyszło na myśl to tata. Jednak było już za późno. Moja matka go zabiła.
- Jeju te prze ze mnie!- Jęknęłam. Pobiegłam do jakiejś starej nory w
lesie.,,Nie jest tak źle.'' Pomyślałam. Pozamiatałam ogonem, wepchałam
bo nory jakiś stary materac. Pomyślałam że trzeba coś zjeść. Ale
najpierw chciałam uleczyć ranę. Jednak była zbyt mocna by ją uleczyć.
Owinęłam sobie łapę jakimś liściem. Poszłam do miasta z zamiarem
upolowania kilku ,,ludziaków*''. Ale gdy sobie przypomniałam co to ze
mną zrobiło zwinęłam z zoo niedźwiedzia. Zjadłam tylko łapę(muszę dbać o
linię ; ) ) a resztę spakowałam do wielkiego pudełka** które zwinęłam z
jakiegoś domu i żeby było świeże zawiązałam do skały pod lodowatą wodą.
w nocy okazało się że się przeziębiłam. Rozpaliłam ognisko(gdy się
zdenerwowałam rzuciłam kamień o kamień) i się ogrzałam. Gdy się rano
obudziłam zobaczyłam nad sobą jakieś dziwne wilki; przebrane za dziwne
stwory.
- Co robisz w naszej Norze? Co roku robimy tu bal halloween. Jesteśmy Watahą Zachodu.
Ciąg dalszy nastąpi
*tak kiedyś nazywałam ludzi
**lodówka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz